czwartek, 18 grudnia 2014

Odpowiedzialność dziecięca.

Za 11 lat moje maleństwo będzie pełnoletnie. Do tego czasu musi opanować ogarnianie siebie, nawet w warunkach, gdy ma mamę, która o wszystkim przypomni, dopilnuje, upierze, złoży, włoży i naszykuje. Dlatego dziś na tablicy korkowej zagościła lista zatytułowana
Ja pilnuję moich spraw. 
Lista jest napisana literami pisanymi - ale zdanie! :D - to znaczy takimi, jakich uczą się w szkole.
Poza tą zaletą zawiera również ważne, dobre treści, którym można przypisać rolę afirmacji.
Są napisane w 1 osobie liczby pojedynczej, językiem pozytywów.
Język pozytywów oznacza, że zamiast napisać unikam bałaganu, piszę dbam o porządek.
W umyśle powstają obrazy do tego, co się czyta.
Zdrowiej jest dla głowy, gdy myśli o porządku niż o bałaganie.
Łatwiej też dbać o porządek, gdy trzyma się go wyobraźnia. ;)

Oto tablica korkowa Młodej.


Oto lista.


I wcale nie wymagam, żeby natychmiast się stosowała w 100%.
Pamięć ma rzeczywiście dobrą i wie o tym.
Ten chwyt działa na nieświadomość tak, że jeśli jedno z tych zdań jest bardzo prawdziwe, to pewnie inne też są ;) . Łatwiej się rozgaszczają i zagrzewają miejsce w umyśle, a później stają się normą, nawykiem, sposobem funkcjonowania.
Nauka to proces, również nauka przystosowania do samodzielnego życia.
Pozdrowionka.

piątek, 17 października 2014

te te teksty :)

- Mamo a zrobimy te... no... jak one się nazywają... przysmaki krzystoświęckie? :)

**********

- Jak się mówi na takiego człowieka, który jest super - przejechany? zajechany?
- Odjechany?
- O to chodziło. Odjechany.

**********

Czytam "Feynmana wykłady z fizyki" - jakiś fragment bardzo działający na wyobraźnię (ale najwyraźniej ciekawy tylko dla mnie ;) ).
Dziecko ziewając:
- Baaaardzo to ciekawe, nooo, faaascynujące, poczęstuj się korniszonem.

(Zacytowała Pratchetta :D )

czwartek, 9 października 2014

Pierwsza klasa.

Dawno mnie nie było. Zdałam sobie, że ten blog pragnął się kreować na różowo, a to wcale nie tak miało być. Miało być prawdziwie. Tak jak jest, a nie tak jak pokazuje reklama mleka dla niemowląt. Urocze cudeńka, matula w czystej, wyprasowanej bluzce, z makijażem i idealnym porządkiem w pokoju. No i ten bobas jak aniołeczek, aż się chce takiego...
Moje początki matkowania obfitowały w zaskoczenia, między innymi w zaskoczenie, że karmienie piersią może boleć i przy karmieniu piersią daleka jestem od uśmiechu pełnego miłości.

Byłam zmęczona, obolała, rozstrojona i bez chęci dalszej zabawy w macierzyństwo, ale skoro powiedziało się A, to trzeba powiedzieć B, tym bardziej, że tego A chcieliśmy. Ja nie wiedziałam, że będzie trudno. Roiłam sobie, że będzie słodkie dzieciątko i będzie wspaniale, a ja będę super mamą i wszyscy będą szczęśliwi.

Po pierwsze poród - położył małą dziecinę na miesiąc do szpitala, po drugie moje kompletne realne nieprzygotowanie do bycia mamą - powodowało lęk, lęk, lęk i lęk... ból niedoświadczenia.

To w Centrum Zdrowia Dziecka dowiedziałam się, że jeśli ja czuję lęk, panikę, to moje dziecko będzie płakać i będzie niespokojne. Jeśli ja będę czuła się pewnie i spokojnie, dziecię będzie przy mnie spokojne i ciekawe świata. Pewnego razu trzymałam swe maleństwo na rękach. Maleństwo się rozbeczało, ja się rozbeczałam, maleństwo rozbeczało się trzy razy głośniej. Przejęła je ode mnie pielęgniarka tłumacząc mi powyższe zależności i oto dziecięcie me tygodniowe ucichło. Takie to właśnie miałam lekcje bycia mamą.

Mamom obecnym i przyszłym polecam książkę Tracy Hogg "Język niemowląt". Czuję, że zetknęłam się z tą książką kilka lat za późno, a i tak dała mi mnóstwo wiedzy o dzieciach jako małych ludziach. Bardzo często zapomina się, że małe dziecko to mały człowiek i tak jak człowiekowi należy mu się to, co należy się dorosłemu z samego faktu bycia człowiekiem.

Do sklikania.

piątek, 22 sierpnia 2014

Dobra, dosyć tego.

Czy mamy do czynienia z człowiekiem i jego wolą wolą?
Z człowiekiem? Tak. Z wolą wolą? Też, choć w pewnych granicach jeszcze przez kilkanaście lat.

No to czemu się czuję, jakbym już nic nie miała do powiedzenia?

Hm, powinnam zmienić ton?
Hm, powinnam być spokojna?
Hm, no, powinnam.

Czy jestem?
...
Jestem??
...
No. Jestem. Zdecydowanie jestem spokojna. Dlatego użyję spokojnego tonu (, choć mam chęć wrzasnąć tak, żeby fala uderzeniowa zrobiła swoje!!!).

Ufff.

Od kilku dni obserwuję wchodzenie mojego dziecka w nowy etap życia.
Może być ciekawie.

Trzymajmy się dzielnie, do sklikania.

piątek, 8 sierpnia 2014

Wychowanie

Prrrrrr rodzicu! Z dzieckiem, a nie przed dzieckiem!

Wspieraj w drodze a nie popychaj!

Z dzieckiem jest jak z mydłem - za mocno ściśniesz - wyleci, nieumiejętnie trzymasz - też wyleci.
I dziecko i mydło trzeba trzymać nie za mocno i nie za lekko.

Umiar, najlepszy w większości przypadków.

Jeśli dziecku dajesz swoją uwagę i czas ono nauczy się dawać sobie czas i uwagę, gdy będzie dorosłe.
Okazuje się, że najważniejsza relacja w życiu dorosłego człowieka, to relacja z samym sobą.
Przemyśl to rodzicu.

A tu jest moc ciekawych rzeczy do przeczytania i przemyślenia.

czwartek, 24 lipca 2014

Dlaczego nie mamy telewizora.

Cześć.

Nie mamy telewizora, bo gdy mieliśmy i dziecko zasiadło przed bajkami, to wpadało w te bajki jak w jakiś wir otchłani.
Nie było z nią kontaktu, a próba odciągnięcia od telewizora lub zakończenia sesji bajkowej wywoływały tak wielki protest i awanturę, że szkoda było nam naszego zdrowia ...i naszych relacji, bo czułam, że mocno tracimy kontakt z dzieckiem, gdy siedzi i ogląda ten głupawy zestaw bajek na bajkowych kanałach.

Gdy mieliśmy telewizor i wyoglądaliśmy co chcieliśmy wyoglądać, często chcieliśmy jeszcze coś ciekawego obejrzeć... ale nie było.
Łapaliśmy się na tym, że przeskakujemy pilotem po kanałach w nadziei, że może coś chwyci nasza uwagę i nas zainteresuje. Czas leciał, a my przeskakiwaliśmy z kanału na kanał i od początku wszystkich kanałów, bo może gdy dobiegliśmy do kanału 666 i dalej, to na wcześniejszych coś ciekawego się pojawiło.

Nie, nie pojawiało się. Zmęczenie nicnierobieniem, mrugającymi obrazkami i tonami reklam, to przynosił nam telewizor. I dziecko, które z wyczekiwaniem zerkało czy może liczyć na porcję swoich ogłupiających bajek przetykanych jeszcze bardziej ogłupiającymi reklamami.

Zdaliśmy sobie sprawę z tego, co robimy sobie i dziecku tym telewizorowym pudłem.
Zaczęliśmy dozować. Sobie tylko programy, które wybraliśmy do obejrzenia, dziecku tak samo.
My dr House i Zaklinacz psów, córka 3 bajki dziennie, które nawet chętnie oglądaliśmy razem z nią.

A później przeprowadziliśmy się i telewizora nie mamy.
I nie brak nam zupełnie.
Nie ma wciągającego bagna bezsensu, jazgoczących reklam o kilogramach leków - bierz specyfik na wątrobę i żryj dalej, o bolesnych miesiączkach, nietrzymaniu moczu, krwawiących dziąsłach i pieluchach nieodzownie w porze rodzinnego obiadu - cały ekran telewizora wypełniony dziecięcą pupą, aż się oderwać od oglądania nie można....
Jest za to wspólne granie w memorki, rumiqub, scrabble, słuchanie muzyki, czytanie książek, zabawę lalkami, wycinanki, przyklejanki, pieczenie muffinek i zimowy rodzinny wypad na łyżwy.
Cieszę się, że nie ma z nami telewizora i nie tęsknimy za nim.

Pozdrawiam.
Patrycja

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Sposoby, gdy ciągłość powtarzania już nuży.

- Dziecko, posegreguj ubrania.
- Julka, weź ubrania z łazienki.
- Julka, ubrania leżą w łazience.
- Znów zostawiłaś ubrania.
- Nie zapomniałaś o czymś?
- Julka, ubrania!
- ehhhhh

Ksiażka Mazlish i Faber "Jak mówić żeby dzieci słuchały, jak słuchać, żeby dzieci mówiły", w niej szukałam ratunku.

Zastosowanie w życiu na zdjęciach poniżej:



Problem zniknął.
Książkę polecam i Was pozdrawiam.